Mówił, że chciał latać...
leżysz speszony, jakby całkiem nago
a jednak w eleganckim garniturze
bynajmniej, to nie Twój styl
o, nawet upudrowano Ci nos
cóż, sprzeciwić się nie mogłeś
na ich szczęście...
oczy wciąż ciekawe świata
są szybko zamykane przez dwie monety
złamany nos
blizny: jedna, druga
zapudrowany siniak pod okiem
niezły guz z tyłu głowy, szwy na
policzku
wciąż ten sam uśmieszek na twarzy
mieli problem z tułowiem
(trochę się zdeformował w ostatnich
dniach)
jednak sobie poradzili
niezliczona ilość szarych ludzi
znajomi, nieznajomi
ogarnia Cię dokładnie mętnym wzrokiem
wokół piętrzą się stosy przywiędłych
kwiatów
płomienie świec drżą nie wiadomo czemu
fakt, przesadziłeś ostatnio
może zbyt dużo brawury i entuzjazmu
patrząc jednak na to grobowe towarzystwo
nikt Cię nie obwini za spełnianie marzeń
a jednak
te głosy
pochylających się nad Tobą półtrupów
szepczące, z ledwo kamuflowaną ironią:
"mówił, że chciał latać, to poleciał"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.