Nadzieja zawsze umiera ostatnia
Mojej śp.Babci..
Ta chwila...
Zamieszanie na sali...
Lekarz w bialym kitlu sucho oznajmia,
że odeszłaś...
I z bez namiętną miną znika w swoim
gabinecie zostawiając mnie tu z sercem na
dloniach i łzami kapiącymi po zmęczonych
policzkach.
Nigdy juz nie pogłaszczesz mnie po
głowie,
Nie powiesz ciepłego slowa,
Nigdy więcej nie ujrze Twej pogodnej
twarzy,
Nie skarcisz mnie,
Słowem się nie odezwiesz....
Bedziesz milczeć.
Ale....nie tracę nadzieji,
spotkamy sie jeszcze.
Wtedy powiem Ci ,
jak bardzo wiele dla mnie znaczysz.
Powiem slowa,których nigdy dotąd nie
wypowiedzialam...
Nie bylo okazji,
nie było może i czasu..
Zbyt zaaferowana własnymi problemami i
sprawami zapominalam....
Ale... nie tracę nadzieji....
Może słowa jakimi sie tu posłużyłam są banalne...ale najlepiej oddają,to co siedzi w czlowieku po stracie przyjaciela...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.