*NEVER SURRENDER*
Ty wiesz, że to do ciebie ... przestań, przestań, bo mi się już jeb...e.
Język Twych słów mnie podrażnił
pesymizm Twój palił mnie srodze
mówiłaś bym Cię zostawił
że stoję na Twojej drodze
lecz ja Cię słuchać nie chciałem
nie chciałem słuchać i nie chce
ponieważ wiem, że rację miałem
pisząc Ci codziennie wierszem
najgorszy był chłód zapomnienia
szron, który się zbierał gruby
prowadził stale do zwątpienia
gorący węgiel zaś wzmagał próby
wierzyć nie mogłem, że jest tak źle
przecież to nieprawdziwa mara
teraz już jednak swoje wiem
jak słaba była ta moja wiara
Chciałbym tak mocno choć jeden raz
podpalić moją pochodnię i unieść wysoko
wyrzucić ze wszystkich cholerny strach
otworzyć każdemu zapuchnięte oko
nie stronić nigdy od szczerej rozmowy
ręce wyciągnąć przed siebie daleko
może się jeszcze chwyci ktoś nowy
komu trza pomóc, bo jest kaleką
Ja pragnę tak wielce uleczyć dusze
tyle ich na świecie cierpieć musi
jeśli nie kocham, to wtedy się duszę
i miłość codziennie mnie kusi
Kiedyś może ten tłum zrozumie prawdę
że ja nikomu nigdy serca nie ukradłem
Cierpliwość ... powiedz mi ile jeszcze będę musiał czekać, aż zrozumiem co w mojej głowie siedzi!!!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.