Niebieskie galerie
W listopadową noc, ciemną i zimną
Księżyc był pełny, szron skuwał rzęsy
Powietrze tak ostre, w nim dzwony gdzieś
biją.
Lecz to nie z zimna kolana się trzęsły.
Z polecania pewnego, jechałem do niego
Co złem się napawa, lubuje w odlotach
Jestem, w mieszkaniu obywatela polskiego
Artysty, co zamiast w sztalugach, gustuje w
podłogach.
Abstrakcja z krwi, ciepłej i gęstej,
pamiętam jej zapach
Długim nożem mocno się namachał
A muza jego wciąż tam powraca
By wenę mu dawać, talentu nie zatracał
Po co? Dlaczego? Muzy pytałem
Po dziesiątej wystawie, pytać przestałem.
Komentarze (19)
Hehe, może ciutkę naprostuję zanim ktoś mnie tu
zlinczuje :)
Powyższa sytuacja jest jedną z wielu podobnych,
nierozłącznych elementów mojej pracy. A muza - to
kobieta, która tak bardzo kocha obywatela, że nie
potrafi bez niego żyć :)
zdecydowanie wole sztuke w bardziej romantycznym
wydaniu:) ale sa amatorz i takiej...:)
pozdrawiam cieplo :)
Ja również wolę oglądać Gwiaździstą noc van Gogha :)
Przeczytałam kilka razy, wgłębiłam się w treść- to
jakiś masochista a nie artysta. Takie odloty nie dla
mnie!