Niestrawni
Mówią, że człowiek nie istnieje bez
smoków.
Dwa z pięciogłowych zalęgają się w
trzewiach,
jeden dodaje koksu, drugi jak w piecu
szumiącą w uszach krew mu podgrzewa.
Ogniste oczy, prosząc o szklankę wody,
chcą się zatopić w kadzi czystej,
źródlanej
i natarczywie w niewypełnione dusze
włażą – uczynkiem, myślą i zaniedbaniem.
Gdy opęta nas dziesięć piekielnych głów,
smoki
wyhodowane na własnej piersi, czarne
w środku nocy wstaną ze spokojnych snów,
otworzą piekło, ból, na oścież
fatalnie.
A tak niewiele dzieje się nocą. Nie
drgniesz.
Jesteś? Nie jesteś? Mogę leżeć w
płomieniach?
Gdy trawi ogień, życie jest niejadalne,
na nic apetyt na słodko gorzkie nieba.
Komentarze (16)
Myślę, że każdy z nas walczy z jakimiś smokami i
ułomnościami,
a jeśli te "smoki" nami będą rządzić, to faktycznie
nie będzie to dobre, zwłaszcza gdy 10-ć przykazań
zaniedbamy, wiersz mocno metaforyczny, muszę do niego
jeszcze wrócić, w każdym razie msz bardzo dobry, nie
wiem czy dobrze go czytam, tak jak rzekłam wcześniej
muszę nad nim jeszcze troszkę pomyśleć.
Sądzę, że smoki mgogą być synonimem nałogów, np
narkotyków czy alkoholu, ale sądzę, że mogą też mieć
szerszy kontekst.
Dobrego weekendu życzę marcepanko:)