nigdy więcej
umierałam
w klatkach
nieodpowiednich ramion
łamiąc zęby na kłódkach
chłodnych jak
noc styczniowa
krzyk klamki
szarpanej jak włosy
budził mnie w pustym łóżku
zmarzniętą
bezbronną
pod wspólną kołdrą
ogrzewałam stalowe kraty
nadzieją na zmiany
liżąc rany na przegubach
zasypiałam
Szafie - gdyby nie jego "list do (nie)świętego mikołaja", może nigdy bym tego nie napisała.
autor
November Rain
Dodano: 2005-07-07 22:41:40
Ten wiersz przeczytano 552 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (1)
czasem aby innych zrozumieć trzeba z nimi chwilę
pobyć...ten akurat mi sie podoba:)ma w sobie
coś...ciekawą personifikację...klimat smutny,ale
wiersz nawet nawet-pozdrawiam cię