Obłomowszczyny czas
Dla przyjaciela
Dla tak wielu, czarna wyje pustka na
kartach kroniki,
Sumując ich przeżycia... smutnymi
wyniki.
Wiatr wyje na polach przyjaźni
wspaniałych,
Szukając ludzi wielkich, pominięto
małych.
Ongiś pośród cieni, coś się nie tak
zgrało,
Monotonię życia, na zawsze wymazało.
Gdy 2, z założenia, jednoimienne
potencjały,
Zamiast się odpychać, to się
przyciągały.
BUM! masakra, wstyd i kicha!
Droga szaleństwa to droga licha.
Syndrom raz na zawsze został odpalony,
Z dwóch zwyczajnych gości... jeden wariat
narodzony!!!
Potem już doszła tylko blondynka,
Z zakrwaionym nożem prześliczna
dziewczynka.
Na końcu dołączyło Słońce, ze swymi
problemami
I zaczęła się zbijać modelka z
wariatami.
Były pekaesy, po bokach skłębione,
Były też i frendzle, pomysły zrodzone
W chwilach nudy, monotonii, żałoby i
bierności...
SYNDROM OBŁOMOWSZCZYNY zawsze w
gotowości!
Znaleźć sens w bezsęsie, chaosu
porządek,
Dzień sportu w liceum, wszystkiego
początek.
Dwaj kopnięci prorocy obłomowszczyny
przesłania,
Przez nabyty już syndrom... nie do
pokonania!!
:D
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.