w obronie przyrody
w parku nie ma okien.
w parku się gromadzą wszelkie
nieczystości.
przychodzą.
wydeptują utarte ścieżki.
wpadają pod kosiarki.
potem
wracają.
przynoszą ze sobą młode.
parkowe karzełki
i ich alergie.
z nogi na noge.
depczą i tańczą. tańczą i walczą.szum i
hałas.
niczym liście nagich drzew.
siedze skulony w oknie.
patrze z zazdrością i
tylko czasem,
odwracam oczy,
gdy
wyżeł stawia klocka!
autor
bezbożny walijczyk
Dodano: 2008-01-12 14:57:27
Ten wiersz przeczytano 659 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (2)
I co dziadu? Myślałeś, że mnie przechytrzysz?:D
Ciągle pamiętam "żółć aureoli";D Miło, że wracasz, w
sobie właściwym, stylu:)
Ciekawy, mocny, efektowny.