Od pyska
Rzekł: „pies siwieje od pyska”
i maznął mi brodę farbą,
wpierw próbowałem to iskać,
bo jego mać (tu łacina)!
nie spytał nawet sukinbrat,
a ja wszak na to nie bardzo.
Przeliczykrupił mi włosy,
przerzedził je drań bez serca,
„od teraz tak będziesz chodzić” —
powiedział szeptem bezgłośnym,
tu też nie było mej zgody,
czy o nią prosił? — a gdzież tam.
I zębów mi skruszył parę,
a niech go nagła cholera!,
kilka mi wybił na stałe,
ot, tak po prostu, za frajer,
bokserski ma facet talent,
było z nim nie zadzierać.
W pasie mnie objął, doprawił
co nieco, tyci, ździebełko,
lecz brzuch już nie jest jak granit,
tatowe ma takie te kształty,
znak znaczy — stabilizacji,
więc jakoś nie drażni mnie to.
I tylko tego się boję,
kiedy przeglądam się w lustrze,
że gdy nadejdzie już koniec,
na piersi złożą mi dłonie,
a ciało ogień pochłonie,
ja duszę w pustce rozpuszczę.
Komentarze (23)
Świetny wiersz.
Dobrej nocy.
Radość wewnętrzna działa jak balsam .Pozdrawiam
serdecznie.
Też mnie wessało :) a pointa wzruszyła.
Zatrzymales wierszem.
Pozdrawiam:)
co ten czas z nami robi
Lepiej to już było :) zębów nie przybędzie, włosy nie
odrosną - grunt to mieć duszę - młodą i radosną :) Z
podobaniem - Czarku, serdecznie pozdrawiam :)
Bardzo ciekawy treściowo wiersz. Umiesz zatrzymać
czytelnika.
Pozdrawiam :)
He, wiersz dobry na ćwiczenie dykcji :-) Intrygująco
to poskładałeś. Wsysa od początku.