Odbudowując mur
Płakałaś. Tak się płaci
za twarz bez makijażu, za kolory,
fluorescencyjną ostrość obrazu.
Ktoś przypomniał jak wygląda zero.
Znowu płakałaś. Do ścian, do szyb
pancernych; kamieni, które pazurami udało
się wyrwać z muru.
Odkryłaś, że zwykły polny kamień ma serce.
Nie zmienia struktury, ciężaru, barwy.
Na nim można odpocząć. Jest niezmienny,
twardy.
Głośno płakałaś. Uciekaj.
Uciekaj od pełznących, obślizłych oddechów.
Igieł wbijanych z rozkoszą, fałszywych
poklepywań i powierzchownych uśmiechów.
Broń się. Broń. Kamienie układaj
z powrotem wysoko. Bez pozostawiania
prześwitów, wolnych przestrzeni.
Doskonale. Co ci jest?
Ach tak, pod murem rzygasz. Dobrze.
Niech żółć we wnętrznościach nie zalega.
Jeszcze walnij pięścią w stół,
poprzeklinaj. Krzycz. To nic, że krzyk
niczego nie zmieni. Ukryj się. Ukryj za
murem, łzy przytul do kamieni.
Komentarze (32)
Zawsze refleksja o życiu jest głęboka.
Trudne chwile łapią za serce. Wiersz pięknie napisany
- pozdrawiam :)
Dobrze oddana trudna chwila. Kolejny raz bycie sobą
nie opłaciło się peelce:( Miłego wieczoru:)