Okno na koniec świata
Usiądź, popatrz, jak tu pięknie!
Jak się wszystko szybko zmienia!
Ileż dźwięków i kolorów!
To kolejny dzień Stworzenia!
Chłopaczyna zasmarkany,
już w sekundę całkiem zdrowy,
facet na wieżowiec wskoczył –
zażył lek od bólu głowy.
Auto pędzi po Księżycu,
osiem słoni w kiosku siedzi,
gość pół bańki wygrał w zdrapkę –
ucieszyli się sąsiedzi.
Pan z uśmiechem z WC wyszedł,
bo normalnie już wydala,
a małżonka, w dziesięć sekund,
schudła chyba z pół kwintala.
Tu panienka malowana,
żywcem idzie wprost do nieba,
bo ma takie coś, cieniutkie,
założone tam, gdzie trzeba.
Starszy pan koziołki fika,
bo eliksir pił młodości,
ziarnko kawy wojny gasi,
nie ma gniewu, ani złości.
Babka zwiała sprzed ołtarza,
bo wolała nową „furę”
–
gaz do dechy, pojechała,
dogoniła... bzdura bzdurę,
a okienko bezustannie
mami, trzęsie światem całym.
*
Pośród piwa i pampersów
umierają
ideały.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.