ON
chciałabym
dotknąć rzeźbić ogień
on
jak sztuka barwą niepospolity
uderza kontrastem
płynący obraz
co spływa i się przeobraża
jego myśli pragnę
we krwi
drapieżnie
klękam bo moje
w zapatrzeniu braku pewności
krzykiem duszą otwartą
jak pękające szkło z wysokości
śmierci przypomni że ludzki
posłucham jasności w ciszy
kochanie rozpuszczające niechęć
jak forma co sama
pod palcami przerywa ciemność
błękitniejesz wtedy żarem z kominka
w oczach dobry dzień każdy
ścieli naszym narodzonym
fajerwerk gdy spada
i wznosi
ty
zabrany piekłu
niebem się stajesz
abym pachniała sobą
bo taka mała jestem
UŁ
napisany 11.05.2009 ula2ula
Komentarze (16)
bardzo poetycki wiersz...pozdrawiam