Po co nam ta ziemia?
Tak!Jestem smutny,ale co zrobić,gdy łzy
wygrały przetarg na pieszczenie mego
ciała?
Jak pokonać samotność,gdy ona jest tak
potężna!Nie zna słowa:łaska!
Wciąż szukam wyjścia z mroku,wciąż
prześladuje mnie nadzieja,
wciąż patrzę w horyzonty i wciąż czuję,że
umieram...
Przestałem wierzyć w
przeznaczenie,przestałem kochać spokój,
wrzeszczę wciąż w niebo,rozdrapuję ciało,by
zmiażdżyc swe serce,ból ukoić.
Tysiące,miliony słów,w które nie wierzę,
że świat czeka,bym go zdobył,że zaraz
będzie lepiej.
A ja słaby jestem,słabszy od człowieka,
jakieś zwierzę z gatunku tych,co nie
potrafią ciągle czekać.
Bóg dał nam życie,kazał je pokochać,
lecz nie powiedział po co,gdy samotność
odbiera każdy oddech.
Może ma swój plan,może ktoś tam czeka,
ale nie wiem,czy zdołam przejść tę drogę,by
podać spełnieniu rekę.
Patrzę w niebo,gdy nie krzyczę to pytam,
co mi szykujesz Stwórco?Czy widzisz me
cierpienie?Czy to tylko chwila?
Spuszczam głowę,zawsze gdy płaczę,
zawsze,gdy jestem,zawsze,gdy pragnę.
A pragnę bez wytchnienia,więc łzy mają
swoje pięc minut,
tylko czemu to tak długo trwa,czas też chce
odebrać mi zycie?
Nadzieja,pragnienie,ból,tęsknota,
nie chce tak!Myślałem,że raj na ziemi
inaczej wygląda.
A skoro go nie ma,to po co nam ziemia?
A może ja blużnię?W końcu, zawieszony w
pustce,trwam w zagubieniu.
Już nie wiem,co myśleć,nie wiem gdzie sens
tego egzystowania,
A Ciebie nadal nie ma,a On nie odpowiada...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.