PO RĘCE KREW SPŁYWA...
Tnie swe ręce...
Sznyta jedna, za drugą...
Po ręce krew spływa ciemnoczerwoną
strugą...,
która tworzy kałużę, na podłogę
kapiąc...
Ona nadal to robi...
Na blizny nie bacząc!
Mówi, że blizny to jedyne co jej
zostało,
że będzie się ciąć, chociaż by jeszcze
bardziej bolało!
Jej zdnaniem to najlepszy sposób, by z
życiem sobie poradzić...
By całe cierpienie i ból w sobie
zgładzić.
Patrząc na gorzką krew zmieszaną ze słonymi
łzami,
widać jej krótkie życie, splamione już
problemami...
Nietolerancja ojca od środka ją
wyniszcza...
Po dawnej, pięknej miłości zostały tylko
zgliszcza...
Bardzo chcę jej pomóc, lecz nie wiem jak
zrobić to...
Nie wiem jak wytłumaczyć, że kiedyś
przeminie zło...
*...Nie warto... Wszystko się jakoś ułoży...! Zobaczysz...!*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.