Poczekam...
Zmierzam ku zachodowi
na falach gorzkniejącego dnia
z nadzieją na bezcenne krople
ciepłego jeszcze promienia
który purpurą okrywa duszę
jakby bronić chciał przed
nieuniknioną zimną czernią
która unicestwia wszystko
co piękne i niewinne...
Czy odrodzę się jeszcze
wraz z kolejnym dniem?
Czy strząsając z barków
wielkie ptaszyska zionące
pogardą i nienawiścią dam
radę dzwignąć kolejny wschód?
Poczekam do rana...
...cierpliwość przysiadła obok
uśmiechając się z otuchą...
Komentarze (31)
końcówka bomba,zobaczyłam:)