Pod krzyżem
Kwiecień się znowu rozkaprysił,
przenika chłodem aż do kości.
Z pokorą przyklękam pod krzyżem,
otwieram serce swe na oścież.
Obiecywałam, że nie będę…
Korona cierniem rani skronie.
Ja wciąż upadam – mówię szczerze.
I dźwigam krzyże swoje. Powiedz,
że wybaczyłeś. Miłosierny…
Czekasz, aż przyjdę i uklęknę.
Chciałeś, by lud pozostał wiernym,
a razem ze mną wbija ciernie.
Kolejne gwoździe ranią ciało,
księga obietnic gdzieś na półce.
Natury rzecz niedoskonałość.
Jak dobry ojciec znów zrozumiesz.
Weźmiesz za rękę, poprowadzisz
gdzieś w tajemnice swego światła.
Serce uniesie się na fali.
Pragnę… Przepraszam... Z Tobą wzrastam.
Komentarze (25)
przepiękny, brak mi słow,czysta modlitwa.....
Pokornie, ale z wiara w Dobrego Ojca, ktory wybacza.
Pozdrawiam, Magdo :)
pięknie!Bardzo pięknie.
Wesołych Świąt.
Dzięki Bomiś.
z pokorą napisałaś...
przed /że/ przecinek i kropeczka uciekła z
wielokropka; pozdrawiam:)
Magicznie.... pozdrawiam
Przepiękny wiersz Magdziu. Pozdrawiam.
magdo* jestem poruszona wielkością Twego
wiersza.Najwyższa półka jak dla mnie.Będę go jeszcze
nie raz czytała,zabieram do ulubionych :}}}
Piękny tekst Magdo. Ciarki przechodzą po ciele. Bardzo
ładny. Pozdrawiam
On wszystko wybacza :)