Poranek
gdy w bladozłotej poświacie
wstającego leniwie dnia
srebrzysta łuska tafli wody
zdaje się nawoływać
swoim kuszącym chłodem
kiedy tęczowe krople rosy
podążają w niemym bólu
ku roztańczonym smugom słońca
a podniebny szary śpiewak
rozpoczyna swoją modlitwę
wzbijając się na błękitu ołtarz
gdy bezwstydna czerwień maków
współgra w soczystością traw
wybujałych zielenią
ja w oniemiałym zachwycie
dziękuję za taki poranek
Komentarze (3)
Cóż za cudowny poranek...jak najbardziej duży plus....
Lubię takie poranki :)) pozdrawiam
Taaak, takie poranki też bym chciała mieć. I nieważne,
ze się bym nie wyspała, hehe... Bardzo ładny wiersz,
rozmarzony. +)