Postscriptum do Najświętszego...
Kiedy już topografię opuszkami palców
liczę,
pas skóry pachnie mlekiem, a przecież jak
sól smakuje,
tam gdzie pod piersi gzymsem
pocałunek mój schnie.
Kiedy już na rozstajach lędźwi ostyga
kaplica,
z tabernakulum świeci kropla jak hostia w
lunulę
łona wtulona, cisza
oddycha i pół śmierć
drga. I kiedy Ona nad nami zawisa schylona,
by głaszcząc włosami gwiazd gasnące plateau
naszych czół,
kiedy mógłbym tak skonać,
mógłbym zostać tak już.
Wtedy krwawa eksplozja i błysk zórz— to
papierosa
zapalił w niebie Bóg.
Komentarze (17)
Świetny i nietuzinkowy ten erotyk. Wow! Pozdrawiam
serdecznie :)
/tak już/ to się zdarza starym dziadkom po viagrze a
nie peelom w kwiecie wieku ;)
A Bóg nie pali- dam sobie za to głowę uciąć! :)
Z podobaniem wielkim pozdrawiam Czarku :)