W poszukiwaniu
Szukałam Cię w Niebie.
Po każdej chmurze stąpałam zaglądając w
najgłębsze jej zakątki.
Pytałam samej siebie: gdzie jesteś?
Do składu skrzydeł zajrzałam.
Na miejsce przeznaczone dla Twoich
spojrzałam.
Zostały zabrane.
Musiałeś tam być.
Jesteś Aniołem.
Teraz jestem tego pewna.
Lecz nie jesteś tu – w Niebie.
Zeszłam do Piekieł czeluści.
U bram Hadesu pokonując przeciwnika
ruszyłam dalej w poszukiwaniu Ciebie.
Spotykając co krok przyjaciół, którzy
okazywali się być jedynie podłymi
chochlikami.
Do składu czerni zajrzałam.
Na miejsce przeznaczone dla Ciebie
spojrzałam.
Mrok został zabrany.
Musiałeś tu być.
Jesteś Bestią.
Teraz jestem tego pewna.
Lecz nie ma Cię tu – nie w Piekle.
Błądząc po ziemi, chodziłam, szukałam,
pytałam.
Nie mogłam Cię odnaleźć.
Czyżby Twoje losy były na tyle ponure, abym
musiała przezwyciężyć strach i szukać Cię
tam, gdzie nie przebywa nikt oprócz
zajadłych wilków i krwiożerczych
wilkołaków?
Walcząc na śmierć i życie z Demonami,
wysłannikami najpotężniejszego z
potężnych,
Przemierzałam próżnię otchłani.
Nierzadko wpadając w przepaści zwiedzałam
nieznaną krainę ciemności.
Idąc po osuwającej się ścianie ociekającej
krwią pokonanych
Ujrzałam Cię w jednej z głębin wśród
czaszek ofiar Demonów.
Ostatkiem sił próbowałeś wyrwać się z
urwiska.
Ze skutymi w łańcuchy czarnymi skrzydłami i
okaleczonymi rękoma.
Bezsilnie usiadłeś obok ogromnego miecza,
którym walczyłeś o dobro innych.
Z dziurą na przestrzał w miejscu serca.
Miałam już zlecieć przy pomocy swych
białych niewielkich skrzydeł,
Gdy twarzą w twarz stanęłam z
majestatycznym Lucyferem.
Jego oczy złowieszczo błyszczały
jaskrawozielonym światłem.
Usta jego z grymasem, niczym nie
przypominającym uśmiechu i odgłos
apokaliptycznego śmiechu sprawiały, iż mrok
stawał się jeszcze ciemniejszy.
Rzucił w mą stronę ogromną szablę,
zachęcając do walki o Twoje życie.
Niewiele myśląc odrzuciłam miecz.
Złość ogarnęła moje ciało, z którego wyszła
bestia.
Podobna nieco do kota, w czarnym
błyszczącym kostiumie rzuciłam się na
czorta.
Wrzucając go do najgłębszej przepaści
słyszałam tylko jego przeraźliwy krzyk
wołający o pomoc.
Zleciałam do Ciebie, siedzącego pod jedną
ze skał z bezradnie zwieszoną głową.
Delikatnie podniosłam ją jednym ruchem
ręki,
I ujrzałam krew spływającą po policzkach z
Twych drogocennych głębokich oczu.
Magicznym zaklęciem rozplotłam Twe skrzydła
i razem trzymając się kurczowo za dłonie
wylecieliśmy w stronę Słońca.
Natchnieniem do napisania przeze mnie tego wiersza jest mój ukochany Pawełek :*
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.