Powoli ściągaj swe ubranie
Długo musiałem ciebie prosić,
Byś chciała prośby moje znosić.
Ale jak jesteś, to kochanie,
Powoli ściągaj swe ubranie.
Przyszłaś, bo chciałaś mnie odwiedzić,
W podstępie tylko diabeł siedzi.
Przyszłaś, bo chciałaś wiedzieć co,
Może oznaczać takie zło.
Dlaczego muszę ciebie błagać,
A teraz nie chcesz zostać naga.
Lecz skoro jesteś, to kochanie,
Powoli ściągaj swe ubranie.
Przyszłaś , bo we mnie uwierzyłaś,
Przygody też nadzieją żyłaś.
A skoro jesteś już kochanie,
Powoli ściągaj swe ubranie.
Co ciebie skłania do obawy,
Mówiłaś wcześniej, nie ma sprawy.
A skoro jesteś już kochanie,
Powoli ściągaj swe ubranie.
Noc może długa, lecz się kończy,
Obawa ciał nam nie połączy.
Najlepiej odejdź, włóż kożuszek,
Na siłę to ja nic nie muszę.
Komentarze (5)
Było samemu ściągnąć gacie
i tyle w tym temacie!
Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało
naraz...dobrze budowane napięcie, a na końcu zwrot na
pięcie :)
To jutro może mi opowiesz, czy zdjęła wreszcie
boskie szaty, może to Ty... byś to zrobił, tak
powoleńku i na raty.
Robi się fantastycznie i co już ściągnęła? :)
Jesteśmy po tym względem podobni bo ja też na silę nic
nie muszę jeśli chcę to wszem i wobec..śmieszny ten
wiersz.