Pragnę, byś znów mego uśmiechu...
Dzień zimny ten był - grudniowy,
ja mimo pogody w spódniczce.
Sweter ogrzewa zmarznięte ciało.
A kiedy w końcu widzę? Jakby mi mało.
Uciekam gdzieś w bok i wstyd mi.
Ale spoglądam nieśmiało raz jeszcze.
Zauważasz.
Głupi uśmiech próbuję skryć i nagle
promienieję. Zimowy wieczór jakby w
Słońcu
się znalazł.
A Ty obiecujesz góry.
W końcu: my - razem. Jesteśmy.
Pragnę znów pewnego grudnia
byś pomylił z czółkiem me usta.
dla mojego Kochanego, pragnę byś znów mnie kochał, jak wtedy
Komentarze (2)
Tylko czekać następnego grudnia, może Mikołaj pomoże
na czółku poczuć usta...pozdrawiam
Ten wiersz mówi wszystko, a na pewno bardzo wiele,
pozdrawiam :)