Prawie spowiedź /tylko dla...
Żołnierski krok
Dziś dzień zimowy, w nim ja, samotny
pośród szpaleru gołych drzew.
Aleja piękna, przede mną widokiem się
roztacza,
miło mnie w głąb drzew zaprasza.
Otwiera się dla mnie aleja jak gronostaje
złote płaszcze,
słonce migocze ciepłą barwą przez konarów
chaszcze.
Gdy pójdziesz za mną, spójrz na prawo, tam
szalik barwny powieszony,
to znak dla ciebie, że poszedłem w tamte
strony.
Przemróź oczy, zasłon czoło, mnie zobaczysz
z białą głową .
Poznasz mnie, po sposobie chodzenia,
żołnierski krok -prawie majestat,
szerokie gesty rąk, wołanie w lesie, co po
dukcie echem się niesie.
Przestrzeń szybko mija, idąc w żołnierskim
kroku,
nie nasycisz oczu, duszy, pięknym
widoku.
Zdejmę buciory żołnierskie, onuce wyrzucę
za siebie
zapomnę o dwuszeregu, o mutrze i
wojskowym drylu.
Ubiorę buty futrzane, skarpety w kolorze do
spodni dobrane,
ciepły barwny sweter, czapkę z daszkiem,
biały skafander.
Jestem już cywilem, bez pagonów z
gwiazdkami i czapki z otokiem,
zatrzymuje się, odwracam – szukam ciebie
idącą za mną wzrokiem.
Widzę Ciebie z daleka, jak mi gestem dłoni
znaki powitalne dajesz,
uśmiecham się do tego widoku, do Twej
sylwetki, zapachniało majem.
Spotkanie w bezkresnym szpalerze , gdzie
ukłonom drzew nie ma końca
pójdziemy razem, podziwiać białe pola,
długie cienie drzew od słońca.
Będziemy w śpiewie nazywali każde drzewo,
każdy krzak stojący w polu
śmiechem znaczyli kroki w śniegu, cieszyli
oczy widząc zająca w biegu.
Wokoło tyle piękna – z dala ciemne tło
iglastego lasu,
tropu kopyt na śniegu to wizyta saren,
danieli,
których myśmy nie widzieli.
Opowiadamy o swoich zdarzeniach, o saniach
w puchach śnieżnej bieli,
gdzie chrapy końskie, pełne kłęby pary,
woźnica czasem batem strzeli.
Świst bata powietrze przecinał, sanie po
śniegu się toczyły, puchu biel z tyłu,
to wspomnienia, to wspomnienia z lat
swawolnych, co już minęło.
Przed nami głogi rozłożyste, owoce
zmarznięte zapraszają, czerwienią,
zerwę ich parę gałązek – bukiecik stworzę,
proszę weź, Twe lica się rumienią.
Z bukiecikiem barwnych gałązek
przemierzamy szpaleru czar,
nie pragniemy jego końca, w ciszy zimy,
chcemy słońca.
Jak pięknie jest razem zimą iść przed
siebie, ciesząc oczu karmiąc dusze
tu tak pięknie, może tak jest w niebie.
Cieszymy się nasza obecnością w tej
pięknej przestrzeni – gdzie tylko my ,
tylko odległość rąk nas dzieli.
Biorę twe ręce – i ciebie całą, przytulam,
pokazuje światu, tym śladom od saren i
danieli,
oczarowany tobą, całe me uczucie jest w
pięknej zimowej bieli.
Ze bycie we dwoje, to ucieczka od smutku
samotności –
Jak samemu iść przez życie, nawet piękna
aleją to wiem.
Iść we dwoje – i każdy w swoja stronę .
nie ma się czym cieszyć, to kłopotów i
zmartwień zalewem .
Każdy chce swego kąta we dwoje czyniąc go
swoim domem .
Dziś na tej białej przestrzeni, nie ma
ptaków znikły łabędzie
które latem tutaj za szpalerem płyną po
rozległej wodzie.
Przychodzić tutaj w swej samotności czasem
się przysiądę .
Ale pragnę we dwoje – chodzić w szpalerze
tutaj co dzień.
Te drzewa, Twoja obecność ze mną bez obcych
gości,
zamienia szarość, obleka drzewa w białe
szaty.
Patrzeć w to zimowe piękno razem, to
wzniosłe radości,
razem bywać, razem – w tedy w uczucia jest
się bogatym
Szedłem krokiem żołnierskim, widziałem
piękno pobieżnie
Przyszłaś Ty, widzieliśmy w tym pięknie
siebie lubieżnie
Wracamy szpalerem razem tam gdzie stworzymy
dom dla siebie,
do wazonu włożymy czerwony bukiecik zerwany
z krzaka dla Ciebie.
Autor:slonzok
Bolesław Zaja
Komentarze (1)
Przeczytałam do końca.
Razem z Wami podziwiałam widoki zimowego lasu,
cieszyłam się Waszą bliskością, Waszym szczęściem.