PROSZKOWA KRAINA KOKAINY
zawsze wyobrażałam sobie życie jako
drogę
zależnie od sytuacji była ona
wyboista
kamienista
piaszczysta
kręta
deszczem przemoknięta
podążałam tymi różnymi drogami
obijałam się o wystające kamienie
spadałam z urwiska
biegałam po złotych plażach
gdzie budowałam babki z piasku
wspinałam się na góry
dotykałam waniliowe chmury
smagana ostrym wiatrem
zagubiona w ptaków chmarze
kąpiąc się w słodyczy czekolady
wiosenne zbierając natury wykłady
bo tak prowadziła droga mego istnienia
przyjmowałam ją lojalnie, bez żadnego
twarzy skrzywienia
cierpliwie poddawałm się cięgom od losu
szłam w milczeniu po śniegu boso
albo goniłam się z motylami po polach
zielonych
hasałam z sarenkami po wybojach
szalonych
ale razu pewnego zboczyłam z obranej
drogi
bo spotkałam dziwnych ludzi o pustych
oczach
nawet się przestraszyłam, ale poszłam z
nimi bez trwogi
kraina białych proszkowych moczar
bagna zarośnięte
serce me przejęte
dziwny to był świat
wychudzeni narkomani
na głodzie zdenerwowani
oczy zapadnięte
ręce pocięte
szara buzia
wyschnięte usta
kieszeń pusta
nie chciałam tam zostać
pragnęłam zabrać stamtąd moją postać...
ale nie pozwolili
silniejsi byli
...
teraz to ja wychodzę na drogę życia innego
człowieka
bo bezbrzeżny teren bagien na innych
czeka
...
Komentarze (1)
ciekawie napisane. Co do tresci... niezwykle
prawdziwa... choc jest strach to dziala bardziej
mobilizujaco i odpychajaco. Zycze powodzenia
i 3mam kciuki bo wiem ze to trudne