przez sita nocy i dni...
Już się weekend kolejny przesączył,
przelał wszystkie relaksominuty,
poniedziałek założy znów buty.
Świt bladością czerń nocy zakończył.
Wkroczył z cicha na ostry rant lasu,
który grzbiet w kocim łuku napina.
Świat we łzach kąpie się arlekina,
topiąc w ciszy szum miejskich hałasów.
Powiew wiatru popychać wprzód będzie,
nogi ciężkie ugięte w kolanach.
Tuż przed czołem znów ściana rozlana.
Nowy tydzień swą starą nić przędzie.
Już się weekend kolejny przesączył,
świt bladością czerń nocy zakończył.
Komentarze (19)
Piękny sonet.
W pewnym wieku (mówię o sobie) bardzo czas się skraca,
zwłaszcza, między śniadaniem a kolacją.
Miłej niedzieli
...fakt, troszkę wyszłam przed szereg z tym wierszem,
ale jak dla mnie weekendy trwają zdecydowanie za
krótko:))
dziękuję wam i pozdrawiam...
Fajny sonet, tylko przypomniał mi, że jutro
Poniedziałek i koniec laby...czas do roboty :(
Pozdrawiam ciepło i życzę miłej niedzieli :)
Trafnie i życiowo, a sonet prima:). Pozdrawiam jeszcze
weekendowo