PRZYDROŻNY KAMIEŃ
Idę drogą moich marzeń
Dzień przeplata się z moją jawą
Jestem jak ten robak schwytany w sieć
pajęczą
Gdzieś daleko myślami, nieobecny.
Siadam na przydrożnym kamieniu
Zagubiony, zamyślony…
Ty to masz dobrze…
Nie masz pragnień, nie czujesz bólu
Nie przemierzasz szlaków, tkwisz w jednym
miejscu
Nieczuły na ludzkie krzywdy.
Masz zimne serce, takie nieczułe
Czy Ty wiesz, co to znaczy Kochać?
Czy ty umiesz tęsknić i po nocach
szlochać
Nie!...
Bo nie myślisz i nie czujesz
Nikogo też nie żałujesz
Zastanawiam się po co Ty tak naprawdę
egzystujesz.
Ale jak tu już jestem, to może mnie
wysłuchasz?
Słyszysz!...
Mówię do Ciebie
Obudź się, wysłuchaj mnie
Chcę Ci się wyspowiadać…
Ty ani drgniesz
Bo Twoje serce z kamienia jest
Jest głuche na moje prośby i błagania
Proszę, ten ostatni raz, wysłuchaj mnie
Proszę…
Krople łez spadające na kamień
Oczyszczają moją duszę
Moje życie dalej toczy się
Nabiera rozpędu, jak ten kamień spadający
ze wzgórza
Jest nadzieja…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.