Ratunek
Dla wszystkich tych niedocenionych aniołów stróżów, którzy idą za nami, choć ich nie chcemy i wyciągają rękę, gdy zaczynamy się staczać.
Patrząc prosto przed siebie na rzekę bez
dna
Wąską dróżką szłam leśną, a za mną szedł
wiatr
Gdy odeszłam już dalej usłyszałam szum
Nie zdążyłam popatrzeć, przede mną był
dól.
Gdybym wpadła do niego, śmierć by mnie
złapała
I słów żadnych już nigdy bym nie
napisała
Pewnie żaden by po mnie nie pozostał
ślad
Lecz gdy w otchłań spadałam
- pochwycił mnie wiatr.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.