Rozpacz(liwie)
życie twoje synu mój
w moje dłonie złożył Bóg
ty w swojej (nie)świadomości
spychasz je na skraj przepaści
wiedzże
kiedy w alkoholowym śpisz amoku
płacze Anioł
pochylony nad twoją duszą
jego szloch wyrywa mnie ze snu
odbiera święty spokój
rozkołatane bólem serce
tłucze w mózg
tam gdzie spokojne winno być sumienie
a jedno zdanie trzęsie nim
i nieustannie echem dudni
jak w pustej studni
że twoje życie w moje dłonie
kiedyś z ufnością złożył Bóg
ja-matka twoja
z głębokości swej do Niego wołam
marana tha – pomóż nam
Z zbiorku: "Na krawędzi" autorstwa: Anny Błachuckiej, Mirosława Madysia, Janiny Raczyńskiej-Kraj, Jerzego Wójtowicza
Komentarze (37)
beano dziękuję za serdeczną refleksję. Pozdrawiam :)
Kazimierz Surzyn dziękuję za solidarną obecność na
kanwie twórczości. Pozdrawiam :)
Wolnyduch dziękuję za komentarz pełen empatii. Życzę
dobrego 2023-go roku.
Matki nigdy nie poddaja sie. Zawsze beda niosly pomoc
dzieciom, beda walczyly, az do zwyciestwa.
Trudny temat. Smutny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie.
Prawdziwy dramat i wolanie o pomoc,
Zadna, matka nie chcialaby tego przechodzic, ale jak
pomoc...
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo wymowne, głębokie z serca płynące wołanie
"ja-matka twoja
z głębokości swej do Niego wołam
marana tha - pomóż nam", pozdrawiam ciepło.
Wymowny smutny wiersz, pełen matczynego lęku, msz
jeśli jest problem to warto, by osoba z problemem
zgłosiła się na terapię, wiem, że wiele osób dzięki
niej wygrywa walkę z nałogiem, ale musza sami tego
chcieć.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego w
Nowym Roku, dla Mamy i syna.