Rozstaje
Nędzarz u bramy. To ja tam stoję,
zawracam głowę. Wyciągasz rękę,
już skrzypi brama. Coś nagle płoszy.
Dziwny lęk we mnie? Tracę kolejkę.
Gonię, chcę posiąść wszystkie bogactwa,
zaszczyty ciążą w szerokiej klapie.
Ty się uśmiechasz i szepczesz cicho:
miejsce przy stole zajmiesz ostatnie.
Tapeta na twarz. Maska gotowa.
Markowe ciuchy, skok w celebrytyzm.
Ty kręcisz głową, nie mój kolego
iluzja zniknie, zostaniesz z niczym.
Nadęte ego sadzam na tronie.
A drugi człowiek? Co mnie obchodzi!
Oczy masz smutne, mądrze przestrzegasz:
ślad ucałujesz kiedyś na drodze.
Zebrałeś wszystko, co świat odrzucił,
hojnie obdzielasz tych, co szukają.
Pod bramą stoję, wyciągasz rękę -
odwracam głowę, to wciąż za mało.
Komentarze (36)
Bardzo się podoba :)
Bardzo dużo refleksji, mądrych choć gorzkich.
Podoba mi się.
Pozdrawiam
bardzo mądre przesłanie i dobry wiersz:)
pozdrawiam
Mieliśmy super rekolekcje i to jakby podsumowanie:)
Warte przemyślenia co piszesz
Przed Bożym Narodzeniem ludzie potrafią otworzyć
szerzej oczy. Oby zostało to na co dzień.
Pozdrawiam.