Ruda Ewa
Patrzę – ruda. Toż to Ewa!
Na jej widok krew zalewa.
Nie całego, lecz do pasa;
czuję – spływa do… juhasa.
Jestem w sprawach tych pacholę,
lecz poczułem bożą wolę.
Ot, nieborak, cóż mam począć,
by przy tym Rudzielcu spocząć?
Piersi kształtne, uda w cenie…
Nie! Szatańskie to nasienie!
Chyba zamknę już swe oczy,
Nim ze spodni mi wyskoczy.
O, tak lepiej, nic nie widzę.
Już ją w myślach nienawidzę.
Wzroku człowiek pozbawiony
cnoty uczy się z ambony.
Co ja czuję? Czyjeś dłonie
ciut poczułem na mym łonie.
Zapomniałem o dotyku…
Ten zmysł zbił mnie z pantałyku.
Już się we mnie wzbiera żądza,
(sam bym siebie nie posądzał).
Już rozbieram bez wahania
Ewę (ja też na Adama).
Już nagrzani jak patelnie,
krew się burzy w niej i we mnie,
już ruszamy do zabawy…
„Brr…”! To budzik, powrót jawy.
Komentarze (24)
Maćku, szkoda, że tylko sen... ;)
E.jot, a proszę :)
Sobota dobra, popedałowałem na prawie 50 kilosów mimo
silnego, zimnego wiatu. Ważne, że nie padało :)
witaj
lekko na wesoło z luzikiem w słowach
i ten budzik
pozdrawiam
Rude to wredne hahaha...i ta ruda również okazała się
wredotą, bo była tylko snem :)))) pozdrawiam z
uśmiechem :)
Wyrzucić budziki, może sen się skończy następnej
nocy...
Pozdrawiam z uśmiechem...
:) prawie erekcja/to
Fajne :-)
ozesz ten budzik, a tak sie zapowiadało pięknie:)
sredeczności zostawiam:))
i super podobaśki:)
ale sen...
:-))))))))))))
Dzięki za rozbawienie!
Uroczej soboty :-))