Rybka
Przyszedł facet do lekarza
choć zazwyczaj chodzi baba
ale czasem tak się zdarza,
że zbyt chora jest i słaba.
Więc tym razem on, nieboga,
zasapany, w wielkim znoju,
przyszedł sam do onkologa
niosąc rybkę w szklanym słoju.
A pan doktor choć zdziwiony,
wszak nie każdy rybkę targa,
słucha trochę zatrwożony,
na co będzie jego skarga?
Gdy nasz facet smutnym głosem
z bólem rzecze: - Panie kicha…,
doktor mruczy coś pod nosem
i diagnoza pada cicha:
- Ból jelita, straszna zmora…
Trzeba z tym do gastrologa!
- Rybka kicha… Znaczy chora.
Straszny katar ma nieboga…
Tu już medyk nie wytrzymał:
- Ale z pana to jest przypał,
wszak ja jestem onkologiem.
Weterynarz tam za rogiem!
- Kumpel pana mi polecił,
stąd decyzja moja taka.
Mówił, że rok temu na jesieni
żeś mu pan wyleczył… raka.
Komentarze (24)
Może można lepiej, ale w tej chwi mam tylko takie
rozwiązanie:
Kumpel pana mi polecił,
stąd decyzja moja taka.
Nie pomoże żaden sprzeciw!
Boś mu pan wyleczył… raka.
:) Nareszcie wiem skąd wzięło się powiedzenie "wsjo
ryba". Miłej soboty:)
Dobre. Ale w przedostatnim wersie ostatniej strofy
jest za dużo sylab.
Pozdrawiam :)
Super :) Z wielkim podobaniem i pozdrowieniem :)
takie tematy w strofach poruszone nie zawsze kończą
się wesoło
tutaj brawo świetna pointa i cały wiersz :)
Super :)na wesoło :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dobre.
:)) zazwyczaj te tematy ponure są, ale... dziś mamy na
wesoło - wiersz uśmiechnął.
- Kumpel pana mi polecił,
stąd decyzja moja taka.
Mówił, że rok temu na jesieni
żeś mu pan wyleczył… raka.