Sam(o)bój
Co myśli taki jeden
wpatrując się w gałązkę,
co wiosenne wypuszcza pąki?
Pachnie ciepłem?
Ptaszki śpiewają?
Raczej czy wystarczy mu
na okruchy chleba i suchą kiełbasę.
A tak chciał krawat.
Bo w krawacie jej się podoba.
To chyba dąb,
taki mocny i rozłożysty.
A gałązka...
już nieco grubsza.
Skreślił kiełbasę
ze swojego jadłospisu.
Za to więcej pije.
A ona poszła do tego
eleganta w krawacie.
Nastała zima, święta tuż, tuż.
W wigilijny poranek,
jak zawsze, zgodnie z tradycją,
udekorował drzewko.
Jest teraz bombką.
Krawat ledwo dał radę.
Zapraszam również tutaj: http://www.jackandherzeleid.blogspot.com/ oraz http://cangaroza.ucoz.pl/publ/jacek_wraga/strona_glown a/8-1-0-236%22
Komentarze (24)
Tekst wciągający, życiowy i warty uwagi. Z pewnością
opisujesz przypadek nie rzadki. Zmuszasz do
przemyśleń. Pozdrawiam:)
Bez komentarza.+ Pozdrawiam;)
smutny lecz dobry przekaz:)
dobry przekaz wiersza
Smutno, ale coraz częściej zawiedziona miłość zbiera
takie żniwo.
Symbolika w Twoim wierszu daje dużo do myślenia...To
życiowy dramat,niestety...Pozdrawiam Cię serdecznie.E.
Super! jak zwykle! Pozdrawiam serdecznie:)
proponuję nową modę,
taki krawat skórkowany,
dyndający w powietrzu
jak fotel bujany
Pozdrawiam serdecznie
Niezły. Podoba mi się.