Sen
Zaśnieżonymi drogami Noworocznych kolęd
szłaś poprzez wielkie miasta, poprzez wsie,
przez pole,
na wyścigi z gwiazdami, na wyścigi z
księżycem.
A gdy szłaś uśmiechały się wszystkie
ulice.
Sosny skrzyły soplami w zimowym
bezruchu,
wśród gałązek ukrytych w białym, gęstym
puchu.
Mróz na nich pozapalał srebrzyste
światełka.
Srebrzyście lśnią ci oczy, i oddechu
mgiełka
przy ustach jakby miejsce na twoje
wyznanie.
Z ruchu warg twoich czytam „Już biegnę
kochanie”.
Już biegniesz – więc ja biegnę także w
twoją stronę.
A w gęstwinie trzepocą wróble
przestraszone,
otrząsając lawiny bieli na twe włosy.
Śnieg topi się w twym cieple tworząc krople
rosy,
które lśnią niczym diadem zdobiąc twoje
skronie.
A dokoła śnieg pada, wszystko w bieli
tonie.
I jeszcze krok, i jeszcze. Otwieram
ramiona.
Już jesteś i już czuję twój oddech na
twarzy.
Przytulasz się tak mocno tym biegiem
zmęczona.
I tu budzę się nagle i jest koniec
marzeń.
Leżę w łóżku i patrzę w sufit jakby w
ekran
I tak się jakoś szaro robi dookoła.
Mój sen-film już się skończył. Dziś nie
dali reklam.
Chwila……… bo ktoś mnie woła……….
Nie, nikt mnie nie woła.
Komentarze (5)
Piękny sen.Pozdrawiam
zakończenie jest super, wiarygodna tęsknota, udane
splątanie przyrody, to przez nią widać te uczucie (dla
mnie)
póki żyjemy jest szansa, że sen się ziści- fajny
wiersz :)
szkoda że to sen a tak uroczo było, pozdrawiam
Ladnie i ciekawie pozdrawiam