Sen s
Trzymając bryzę w garści, chłonę jej świeży
wiew,
i idąc pod żaglami fale sterem kroję.
Grzywy bałwanów mijam, sztormu się nie
boję,
i kipi coraz żwawiej krążąca w żyłach
krew.
Gdy zgasną jasne gwiazdy znikając w
ciemności,
w uwiędłych krańcach ciszy zapada gęsty
mrok.
A ja od swoich marzeń nie ruszę się o
krok,
aż się doczekam kiedyś kresu samotności.
Zejdź do mnie po obłokach, na dziobie obok
stań,
wpłyniemy w klifów cienie gdzie bielą
zakwitł maj.
Szepnę ci pieszczotliwie kilka miłosnych
zdań -
ty zaś nam świerszczu płowy naszą melodię
graj.
Za oknem kwilą ptaki, na biało kwitnie
len,
a do mnie prawda doszła - że to był tylko
sen.
Komentarze (25)
Dziękuje Andrzeju...wiosna
- ptaszki i ...
Śliczny sonet.Miłego dnia :))
To co że sen, ale za to jaki piękny... pozdrawiam
Andrzeju, z przyjemnością przeczytałem Twój kolejny
dobry sonet
...rudością senną twój sonet lśni -
znów wytoczyłeś z mych oczu łzy...
spokojnego popołudnia Andrzeju:))
Masz ładne sny,'nie to co ja, same horrory
Pozdrawiam Andrzeju
Przepiękny sonet z wiarą pisany pozdrawiam
serdecznie;)
Sen wysnuty z tęsknoty.
Pozdrawiam :)
Pięknie rozmarzony :)))
Pieszczotliwie szepczesz jej do uszka,
słowa o miłości pięknymi wierszami przekazywane,
zarówno za dnia i kładąc się do łóżka,
gdy podczas snu są przez Rudą od Ciebie odbierane.
Śliczny sonet. Pozdrawiam. Miłego dnia :))
sen- bo tęsknisz za Rudą!