SEN SPEŁNIONY...
Leżałam w pachnącej pościeli
Do snu się już przymierzając
Gdy Księżyc w okno mi zajrzał
Wesoło oczko puszczając…
Przeciągnęłam się rozkosznie
Uśmiechając się do niego…
„Mój Księżycu, nie tkwij w oknie,
sprowadź mi ukochanego…”
Księżyc milczał, lecz zagadkę
Miał na „twarzy”
wypisaną…
Jaką sprawił niespodziankę
Dowiedziałam się już rano…
Zanim jeszcze gwiazdy zgasły
Ktoś podciąga mi koszulę,
By po chwili pieścić, głaskać
Mych pośladków dwie półkule…
Snem zwiedziona nie wiedziałam,
Czy mam obok Twardowskiego???
Lecz wkrótce się przekonałam:
To Księżyc sprowadził… lubego…
:)
Dla M..... z podziękowaniem za spełnioną obietnicę :)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.