Senne marzenie
...żart taki mały...
Orkiestra stop. Ja głos swój dam.
Choć czy go mam, to nie wiem sam.
Lecz wiem że tęgo sobie popiłem,
i stąd orację spełnić pędziłem..
Wszyscy zdziwieni patrzą po sali,
kto to tak głośno raczy się chwalić.
I w tym momencie, w tej śmiesznej ciszy,
poczułem tremę , jak we mnie dyszy.
Jak serce wali olbrzymim młotem,
wieszcząc okrutną wstydu sromotę.
Nogi jak z waty postać skrzywiły,
i trzymać prosto nie pozwoliły.
Język co jeszcze rwał do gadania,
zesztywniał cały, i spuchł jak bania.
A ja jak głupek, w poświacie sceny,
stałem wypluty z poprzedniej weny.
I bym stał jeszcze, tak poniżany,
ale…zbudziłem się, potem zlany.
Ulgę poczułem, też zawstydzenie,
że takie miałem senne marzenie.
Komentarze (3)
hmm...zabawny sen ,ale i przestroga ...dobrze napisany
wiersz
Kochany to podziękuj Panu Bogu że tylko Cię takim snem
obdzielił,a nie rzeczywistością-inaczej byśmy nie
mogli tego wiersza podziwiać-super..powodzenia..
wesoło, zabawnie, ale - dla nas czytelników...
wystarczy jednak wczuć się w rolę śniącego - i...
wesoło już nie jest - fajny wiersz.