Sianko i kapiszony
- Babciu, czy do wszystkich przychodzi
Mikołaj,
zabawki rozdaje, słodyczami kusi?
- Nie pamiętam wnusiu, co robiłam
wczoraj...
najlepiej zapytaj taty, lub mamusi.
- Oj babciu! Wiesz wszystko, więc powiedz
mi szczerze,
czy mamę odwiedzał i dawał prezenty?
- Przecież była grzeczna. W Mikołaja
wierzy...
- Tak, przychodził zawsze. Na pewno był
świętym.
- A, pamiętasz babciu, co ty dostawałaś?
Miałaś klocki lego, Furby, Skrabble,
Pony?
I czym się bawiłaś, kiedy byłaś mała?
- Ja? - Miałam skakankę, a brat
kapiszony...
Czasem dał postrzelać z korkowca, a z
procy
zawsze pudłowałam. Na moje nieszczęście,
trafiłam wujkowi prawie prosto w oczy...
I nie wolno było bawić się tak więcej.
- Pamiętam też wózek dla lalek, głęboki
z kołderką różową, wiklinowy cały,
(misia w nim woziłam) wygodny, szeroki.
Teraz nie ma takich i wybór jest mały.
- A, twoja mamusia uwielbiała konie,
wymyśliła nawet, by mieszkały z nami.
Nie ważne, że wielkie (mamy dwa balkony)
i pewnie by spała z nimi, tam na sianie.
- A sianko? I owszem zawsze mamy w
święta,
pod obrus kładziemy, tradycji dać
zadość.
Pamiętaj Gwiazdorze spraw by i wnuczęta
wierzyły, że jesteś dając wszystkim radość.
Komentarze (16)
Jak nie było gdzie kupić korkowca to łupało korki i
rzucało o ziemię... Wspomnień czar... Pozdrawiam
serdecznie.:)