Skrzydla mroku
Noc juz otwarla swe gwiezdziste oczy,
Mrok nad miastem rozpostarl sew
skrzydla;
Smierc zimnym szeptem do ucha mamrocze,
Ze zycie nie ma sensu a milosc juz
zbrzydla.
Poddaje sie i slucham jej slow jak w
hipnozie
Tak bliska juz jestem depresji niewoli
Skulona na drzewie, drze w klujacym
mrozie
Choc wokolo juz lato zbliza sie powoli.
Spowita we mgle smutku i rozpaczy
Zyje z dnia na dzien bez zadnego celu.
Mojej smierci nikt chyba nie zobaczy
Cierpiacych beze mnie bedzie tak
niewielu...
Czarne mysli jak kruki klebia sie w mej
glowie,
Mysle o tym, by wyzwolic sie z cierpienia
sidel.
O moich uczuciach nikt juz sie nie
dowie;
Wprost w ramiona smierci pewnym krokiem
ide
Nie ogladam sie za siebie, tam tylko
zostaly
Smutne chwile i cierpienie, zlych wspomnien
caly stos
Zle sily na granice zycia mnie wepchaly
Wciaz stoje nad urwiskiem lecz czy zmieni
sie moj los?
Gdzie trafie po tym kroku, co we mnie
zmieni sie?
Czy trafie w lepsze miejsce, czy cierpiec
bede dalej?
Jesli cierpiec mam po smierci, glosno
mowie: Nie!
Lepsze zlo doczesne niz wieczne czasy w
koszmarze.
Moze jednak cos sie zmieni w zyciu mym
ponurym,
Moze ktos mi poda swa pomocna dlon
Kiedys pewnie bedzie lepiej, nie
bezbarwnie, buro.
Wiec z nadzieja patrze w przyszlosci jasna
ton...
Komentarze (2)
....że się pomądrzę... :...ten wiersz można ocenić
pozytywnie, lecz................
..przynajmniej o połowę za długi....
każdy zasługuje na pomoc