sobowtór
dla agi
Cicho w płomieniu nadziei nikogo
W swej masce stalowej
Z wypłukanymi oczami
Wysuszonymi pustynnym wiatrem
Stał z boku sobowtór
Obok wszystkiego bez dotyku
Tak wyprodukowałem Go
A może ktoś to zrobił
Tak dużo wszystkiego
Nie pamiętam
Chronił przed złym
Tchnął siłę w słabość mego ducha
Prostował myśli
Dodawał otuchy
Dalej to robi
Przypominam sobie
To ty Go stworzyłeś złamanym słowem
I nie wiem czy ja to ja
Czy on mną czasami
To samo co ja tylko z zimniejszymi
zasadami
W oczach zima czasami kominek
Uśmiech od święta
Spojrzenie jasnowidza
Dusza diabła anioła za razem
Wiara w to co ma być
Pisane pyłem złocistym w gwiazdach
Nauczyłem się żyć
Wiesz
Trochę inaczej niż to robiłem z Tobą
Zrozumiałem
Żem niczym wśród mocy życia
Teraz mi lepiej
Wiatraki pokonane – Viktoria
Minęło
Teraz tylko wdzięczność
Zrozumienie
Wiesz o siebie się nie martwię
Martwię się o Ciebie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.