Sonet IV
Listopad wieczór, gdzieś między blokami
Zagubiony on i ludzie nieznani
Sercem oddany tym blokom i miastu
Topi swe smutki w buteleczkach piastów
Ciągle zamawia, to nowe, to nowe
Budując smutny, posępny grobowiec
Słowa na papier, przelewa samotny
Słowa te bolą - nie doczeka wiosny
Miłość najmocniejsze pokona groby
Przełamie zamki, świętych bram
Piotrowych
Nie ma już miejsca dla romantyków
W pośpiechu wziął kilka łyków
Wyszedł bez słowa, już go nie widzieli
Wiedzą i myślą - nie było nadzieji
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.