Spijasz z mych ust
Zimny dym
zalał szarą zimę
kiedy ty
spijałeś z mych ust
krople atramentu
Kiedy po szyi
mi płynęły
marca zime strużki
Kiedy drzewa stały
nieruchome zastygłe
podczas gdy wiatr lizał
worek owinięty
wokół pnia młodej wierzby
płaczącej
Spijałeś z mych ust
łzy ginącej zimy
Potem wspięliśmy się
na szczęścia wyżyny
Nie wiedząc jeszcze
że wiosna nie nadejdzie
w tym roku
Niebo jest szare
jak śnieg
jego zwłoki skurczone w agonii
Twe oczy jak latarnie
zamglone
zalewają światłem chodnik
choć ludzie i tak
nie patrzą pod nogi
Spijasz z mych ust
moje własne łzy
moje własne słowa
choć nie umiem mówić
Moją własną rozpacz
choć trudno się łudzić
że jest w nich trucizna.
Gnijesz w moich oczach
zapomniałam, że przecież
Cię kocham.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.