Spragniona
Dla tych, którzy tęsknią...
Leżę w chłodnej pościeli,
Obok mnie nie ma Ciebie.
Puste miejsce...
Brak bliskiej osoby.
Noc staje sie coraz dłuższa,
Coraz ciemniej za oknem...
Myśli plączą sie w mej głowie,
Już nie wiem co robić.
Zadzwonić? Może przyjdzie?
Ogrzeje mnie swym ciałem,
Rozpali je namiętnie.
Dzwonię... Napięcie...
Drżacym głosem błagam- przyjdź.
Żadnej odpowiedzi.
Zwątpienie... Odkładam słuchawkę...
Zmartwiona swym niepowodzeniem
Wracam do łoża.
Strudzona swym losem myśle o jutrze
Puk puk- delikatne pukanie do drzwi,
Podkradam się... by nikt nie slyszał.
Otwieram... Serce me uradowane.
Chodź- mówię spragniona,
Opetana radością namiętności.
Nikt już dziś nie odbierze mi
Rozkoszy Miłości.
Ręce me błądza po jego ciele,
Chwila uniesienia...
Szczyt przyjemności...
Szczęscie mnie ogarnia na widok
kochanka.
Czas rozstania sie już zbliża,
Noc się kończy.
Zadowoleni... Zniechęceni odejściem.
Drzwi się zamknęły...
Upojną noc przegonił świt.
...a ja tęsknię.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.