Strach...
ciemności ogniem okalał ja lęk
ustami gorąca całował co noc
lodowym spojrzeniem pragnienie gasił co
dzień
miłym uderzeniem uspakajał co świt
gdy oczy zmrużyła widziała go wciąż
gdy je otworzyła ginął we mgle
Gdy chciała opuszczał ją wręcz
gdy uciekała doganiał ja we śnie
był czymś co że żyje wskazywało
przyśpieszał jej bicie serca
Gdy sie zbliżał pociły jej sie ręce
i taka malutka była
Lecz wciąż dawał to coś
że czuła się człowiekiem
jej bezsilność co noc
to była strachu moc
Komentarze (2)
Ale miał swoistą moc:-)co noc
dobry wiersz, przemawia do mnie