Syk
Cisza, która rozdziela mój obraz malowany
przez Ciebie
Tak trwa w nierozerwalnym świecie mej
wyobraźni
Chcę w ścisłej zażyłości tulić Cię i być
tulonym
Były chwile szczęśliwej obecności
pokonanego
Który wyrwał, zwyciężył i otworzył portal
bycia
Istnienie w błękicie i żywej obecności
czystej miłości
Symbol Jego bycia odcisnął głęboko piętno w
mym sercu
Teraz tęskni serce me na dotyk białej czci
twej
Teraz dusza ma woła Cię pełna łez
bezcennych
Łzy, które w blasku cierpienia płaczą razem
ze mną
Łaska, co delikatnie czyści twym
miłosierdziem
I głos oczyszczonej wołającej goryczą
odmienną
Usłysz słowa radością przepełnione i
żalu
Przyjmij w swe czcigodne i pełne chwały
dłonie
W które wbijam codziennie odłamki
grzechu
Stawiam pierwsze kroki podtrzymujące figurę
kruchą
Nie wystarczy miary podłości, by zmierzyć
mą
Nic w mej duszy nie trzyma ciała
Powiedzmy, nie ufam Ci i oszukujmy się
Trwajmy i rańmy, jego i siebie
Co raz mówi mi o sobie i brak posłuchu
Dajmy dojść do głosu cichego i potężnego
Chęć wypowiadania nęci mnie i trwoży
On prosi o spokój duszę i myśli
W cichości Jego głos i tchnienie
Czy nie damy Mu dojść do głosu?
Otwórzmy myśli na przekaz nowy
O niepojęte Twoje serce kochające
Moja miłość potrzebuje ciszy
Twoja miłość moją drogą i życiem
Trwać tak chcę i żyć
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.