Szare dni
Żyjemy, lecz tak jakbyśmy nie żyli,
ukradkiem przemykamy przez życia czas,
i nie pamiętamy, że inni tu byli,
i pewnie nikt nie zapamięta nas.
Jak szare cienie w ciemnej uliczce,
czekamy na jasny losu uśmiech.
Chcemy dojść do celu prosto po nitce,
żadnego wysiłku wszędzie tylko pośpiech.
I zamiast spojrzeć w górę ku obłokom,
chowamy się w za dużym płaszczu.
Z głową spuszczona, samotnością głęboką
mijamy się cicho, bez słowa wśród
deszczu.
I krople jak łzy spływają po twarzy,
tak szare i smutne, i nazbyt zwyczajne,
bo tutaj chyba nikt już nie marzy,
dla wszystkich ważne to co realne.
A z okien widać trupio-blade lica
idące osobno, z oczami sztywnymi.
Tak jakby pusta była ta ulica.
Jakbyśmy byli tutaj jedynymi.
I nie wie człowiek z kim żyje za ścianą,
i nie ma wśród nas żadnej życzliwości.
Jak mary idziemy przez los ścieżką daną,
nie mysląc, że źle jest nam w samotności.
Komentarze (5)
Czasami taka pustka się podoba. Ciekawy wiersz.
Tak jakby pusta była ta ulica.
Jakbyśmy byli tutaj jedynymi.
Człowiek sam w wielkim mieście
Nie czepiając się rymów - podoba mi się przekaz..Na
tak.. M.
samo życie, samo życie, samo życie. nasze 'dzisiaj'
nic nie znaczy i nikogo nie obchodzi, co do treści -
uchwycony moment prawdy i dlatego wierszyk ładny, ale
rymowanie mocno gramatyczne, każda zwrotka tym
zarażona (życzliwości/samotności, zwyczajne/realne
itd)
śliczny!!!
:*:*
Prawdziwa, szara rzeczywistość...
pięknie:*