Tannhäuser
Po Lesie Turyńskim codzienne spacery
Niestety niewielkie efekty przynoszą
Nie mogę odnaleźć już Groty Wenery,
Gdziem pieśni misternie przeplatał z
rozkoszą.
Za chwilę słabości, o piękna bogini
Dlaczego mnie karzesz, gdy wrócić chcę,
płocha?
Ja będę czcił ciebie zmysłami wszystkimi
Dopóki sił starczy by śpiewać i kochać.
Twe słodkie ćwiczenia dziś z żalem
wspominam.
Wymyślne karesy splatały nam ciała.
Na skórach jelenich, przednie miody,
wina
I nektar z ust twoich dni całe spijałem.
Na zamku w Wartburgu dziś nie ma
Elżbiety,
Nikt mi nie wymodli w niebiesiech
zbawienia.
Więc szykuj bez trwogi wciąż nowe
podniety,
Będę się w nich nurzał aż do zatracenia.
A kiedy Atropos żywota nić utnie,
Gdy z życiem przeminie rozkosz i
pieszczoty,
Ja złożę w twe ręce mą duszę i lutnię,
Bo na sąd wstać z martwych ja nie mam
ochoty.
Choć umrę na wieki, to cały nie zginę
Z mej trumny krzew wzejdzie, Bóg go się
przelęknie
Bo jego owoce zostaną zaczynem
Miłości pogańskiej – radosnej i pięknej.
Komentarze (18)
Pięknie... Jestem pod wrażeniem.
Znalazłam tłumaczenia arii - świetnie zbudowałeś
klimat spójny z ich wymową.
Brawo!
wart czytania nie przeciętny wiersz
Witaj. Zauroczył mnie wiersz. Piękne odniesienie do
opery. W wierszu bohater kocha swoja Wenus do końca,
nie ma znaczenia, że miłość uznana za grzeszną,
skazuje go na wieczne potępienie. W ostatniej strofie
zapowiedź, że owoce tego uczucia będą zaczynem do
miłości pogańskiej, radosnej i pięknej. Gratuluję
wiersza, pięknie się czyta. Moc serdeczności.