The devil sent me to Laredo
Wczoraj nie było mnie na beju. Byłem na spotkaniu poetyckim zorganizowanym przez mysię-ko w kopii amerykańskiego Laredo pod Pleszewem.
Pamiętam jeszcze dźwięki skrzypiec,
Słów potok i kowbojski wóz.
Słychać skrzydeł szum,
Muz się kłębi tłum...
Dziś Parnas przeniósł się gdzieś do
Laredo.
Musiał w tym palce maczać diabeł,
Że się zjawiła właśnie tam,
Różowa suknia i
Mars, co pod rondem tkwi
To działa silniej niż szklanka tequili.
And here Małgosia is the sheriff
The herd of children to the help
And she without a gun
The clearly order done
Among all poets in this hole – Laredo.
Tam ją widziałem po raz pierwszy
Choć wcześniej znałem już jej głos.
To bez wątpienia jest
W tym naszym Far Wild West
The most beautifull leg in all Laredo
Płynęły wiersze w tym steak house'ie
(I dobre też zdarzały się),
A ja myślałem by,
Skraść komuś konia i
Porwać ją gdzieś do Amarillo
And here Małgosia is the sheriff
The herd of children to the help
And she without a gun
The clearly order done
Among all poets in this hole – Laredo.
Komentarze (18)
wiersz narodził się nie przypadkiem
spotkania poetyckie nie są rzadkie
Serdeczności:))
i tym sposobem zrodził się fajny wiersz.
Ktoś się chyba zauroczył? :-)