Tu, na szczycie świata.
Tu, na szczycie świata
stawiam brudny but.
Odcisk w splugawionej ziemi.
Mój symbol, człowieka.
Jak mój ojciec, jak on kiedyś.
Po mnie też będzie następny.
Bo to rasa powtarzalna.
Jak zaraza.
Śpiewam hymn chwały niczyjej.
Marsowe lico i oczy przymglone
w ekstazie, co dech odbiera.
Spełnienie w mgnieniu oka,
które nie drży, nie łzawi nigdy.
Przez dym widzi świat wezbrany.
Wszędzie tylko mur z betonu.
Ja z betonu.
Tu, na szczycie świata
wreszcie koniec jest udręki.
Wszystko w dole takie małe.
Ludzie mali, życie kruche.
Ta tęsknota tylko w piersi łupie,
lecz kiedyś przestanie...
Komentarze (3)
Ponury ten świat , widziany ze szczytu i obraz
człowieka jako zarazy..trudno się nie zgodzić, gdy
szczyt zdobyty "po trupach" a człowiek...cóż to
największy szkodnik na tej ziemi, brawo za okrutną
prawdę !
wiersz o ludzkości, podoba mi się
każdy kto marzy pragnie szczytu .Piękny wiersz o
spojrzeniu w dól po zdobyciu gdzie wszystko jest małe
Życzę górskiej przygody i zejścia na dól dla chwałya
wiersz mnie zachwycił swoją treścią Brawo!