W i ę ź
( przypowieść )
słońce podążało ku zachodowi
kiedy ojciec z synem dotarli strudzeni
do podnóża góry – Trzech Sióstr
tutaj rozbijemy obóz i przenocujemy
a skoro świt wyruszymy
aby zdobyć jeden ze szczytów
- ojcze a który to będzie
- jutro synu – jutro to poczujesz
zapadła noc – gwiazdy oświetlały góry
o poranku ojciec wybrał
jeden z trzech szczytów
trasa omówiona - sprzęt spakowany
syn rozpoczyna wspinaczkę
skalistym zboczem
ojciec ubezpiecza poniżej
wbijane haki odłupują skały
szlak linowy coraz dłuższy
pierwsze oznaki zmęczenia
wywołują omdlenie rąk
jeden z haków wypada z ręki syna
chwila odpoczynku na skalnym siodle
łyk wody i kolejne metry liny
wtem potężny huk – spadające kamienie
wyrywają zaczep ze skały – przecięta
lina
syn bezwładnie spada
wraz z hakami i linami – krzyk rozpaczy
i wyciągnięte ręce ojca
łapią w mocnym uścisku syna
z jego rąk sączy się krew
barwiąc linę
obaj wiszą na grani
pomimo strachu syn czuje się bezpiecznie
pełen wiary że ojciec jego utrzyma
i tak pozostali
śnieg spłynął z gór
zazieleniły się trzy szczyty
na jednym z nich wapienny naciek
podobny do dwóch postaci
połączonych rękami – zwisają
opleceni linami
na grani powyżej skalistego siodła
dzisiaj na szczycie w miejscu widokowym
umieścili metalową tabliczkę
- zawierzyli sobie do końca -
26.02 – 27.02.2015.
Komentarze (49)
ale wstrząsająca historia!
Bezgraniczne zaufanie...przykład dla innych.
Piękny, choć tragiczny w sumie przekaz! Pozdrawiam!
Miłość do ojca i ojca miłość...obie finał
tragiczny...choć pozostała tabliczka...zawierzyli
sobie do końca...i tak się czasami
dzieję....pozdrawiam Cię Karolu...choć tu tyle
dramaturgii, a jak lekko się czyta...