Ukochany Wielki Przywódca
dla tych, którzy trochę interesują się polityką
(...)
W dniach egzaminów semestralnych, po ich
szybkim zaliczeniu, zostawało dużo wolnego
czasu do odjazdu powrotnego pociągu.
Ponieważ mój Wydział był w samym centrum
Warszawy, te godziny przeznaczałem na
zwiedzanie Śródmieścia i Starego Miasta.
Księgarnie i empiki w stolicy były też dla
mnie wabikiem.
Po zaliczeniu jednego z pierwszych
egzaminów w roku 1987, w takim przybytku
kultury na Krakowskim Przedmieściu
zauważyłem dział z publikacjami
przedstawicielstw innych krajów w Polsce.
Wiele z nich było napisanych w naszym
języku, więc z ciekawości zacząłem je
przeglądać. „Jak siebie inni przedstawiają,
czym się chwalą”? Oko przyciągnęła mała
książeczka, wydana przez ambasadę
Koreańskiej Republiki
Ludowo-Demokratycznej. Piękny, kredowy
papier zachęcał do przewracania stroniczek,
a w środku ucieszyły oczy prześliczne
zdjęcia, w tym wspaniałe widoki Gór
Diamentowych.
Księgarnia była urządzona jak mała
czytelnia – krzesełko i stolik przydało się
do zagłębienia w tę książeczkę. Co i jak
będzie w treści, o kim (właściwie o Kim –
ten homonim o dwóch znaczeniach sam się
nasunął) – tego się spodziewałem. Natomiast
forma przekazu i bałwochwalcze zachwyty
były chyba szczytowym osiągnięciem kultu
jednostki; nawet Enver Hodża w Albanii nie
mógł marzyć o takiej „boskości”.
O czym była ta książeczka? Poprawka: „o
Kim”. O „ukochanym Wielkim Przywódcy,
Wielkim Wodzu, Kim Ir Senie(1)”. Na
pierwszych stronach opisano „życie i
dokonania”. Dowiedziałem się, że „już w
dzieciństwie jego ojciec wiedział, iż syn
stanie się w przyszłości podporą narodu
koreańskiego”. Pozostała treść była w
podobnym tonie, więc tylko szybko
przelatywałem wzrokiem po stronicach; na
szczęście nad tekstem przeważały
fotografie, obrazy i inne wizualne
wstawki.
Najciekawsze były zdjęcia wulkanicznej,
świętej góry Koreańczyków – Pektu-san, na
szczycie której w kalderze utworzyło się
Niebiańskie Jezioro. Jednak fotografie nie
przedstawiały samego wulkanu, tylko
kilkanaście obrazów umieszczonych przy
wspinającej się ku szczytowi ścieżce. Każdy
z nich, wielkości dwa na trzy metry, był
umieszczony za szkłem, w solidnych,
metalowych ramach. Przedstawiały one „życie
Ukochanego Przywódcy”, począwszy od
narodzin; na głazach obok przytwierdzone
były mosiężne tablice ze szczegółowym
opisem zdarzenia namalowanego na
obrazie.
Najbardziej utkwił mi w pamięci widok, na
którym mały chłopczyk w przyklęku trzyma
się za zakrwawione kolano, ale patrzy w
górę z marsową miną. Opis na głazie
dokładnie wyjaśnia, że „w tym miejscu nasz
Ukochany Przywódca w wieku pięciu lat
uderzył się w kolano i rozciął je, ale
zamiast płakać wtedy właśnie postanowił, że
należy już rozpocząć walkę z japońskim
okupantem`.
Kiedy z opisu przy następnym obrazie
dowiedziałem się, iż następnie w wieku 11
lat tenże chłopczyk odbył
dwustupięćdziesięciomilową wędrówkę, gdyż
jego ojciec stwierdził „aby przeprowadzić
rewolucję, należy poznać aktualną sytuację
w kraju”… zrezygnowałem z dalszego czytania
książeczki. Mimo pięknych zdjęć i
wspaniałego, kredowego papieru. Pozostała
mi tylko głęboka zaduma nad „wiekopomnymi
dokonaniami” jednego człowieka.
Ale to ja. Uczniowie i dorośli w tym kraju
mają więcej szczęścia. Mogą w czasie
wycieczek na szczyt świętej góry aż
kilkanaście razy przystawać przy każdej ze
„stacji z życia naszego…”. Mają wtedy
podwójną przyjemność – odpocząć i
jednocześnie poznać bliżej Ukochanego
Przywódcę.
Mnie zaś ta ścieżka nasunęła podobieństwo z
innymi „stacjami”. Nie przez porównanie
hagiografii, gdyż wymowa jest inna, tylko
umieszczenie tych obrazów na wulkanie w
Korei zwanym „świętą górą”.
(...)
----------------------------------------
1/ Kim Ir Sen – rządził dyktatorsko KRLD w
latach 1946 – 1994. Obecnie w tym państwie
obowiązuje jego nazwisko jako Kim Il Sung
(„Il Sung” oznacza „Stający się Słońcem”).
Założyciel dynastii Kimów; po nim rządził
jego syn Kim Dzong Il (w latach 1994 –
2011), a obecnie wnuk Kim Dzong Un
z nowej książki "Dojrzałe lata". Ukaże się jesienią
Komentarze (18)
APART-ON, w wielu ludziach tkwi potrzeba "prowadzenia
za rączkę" . "Wuc" jest od myślenia, my od wykonania.
"On zawsze wie lepiej".
To proste życie, proste wyjaśnienie wszystkich
problemów. Widomo, myślenie boli. "Winni są tamci...".
Również pzozdrówka.
:)) Zawsze zastanawia mnie, co obywatele państw
totalitarnych myślą naprawdę o przywódcach?
Miłego dnia:)
Fascynująca historia. Zadziwia mnie od zawsze ten
fanatyczny kult jednostki w niektórych narodach.
Pozdrawiam :D +