Wakacje
Gorzki rumianek bezpromieniowy
pospolity pięciornik gęsi
zmieszane z piaskiem
postawione babką
Wiadro skrzypiące łańcuchem
zjeżdżające w głąb tajemnej studni
wołającej echem moje imię
(babcia trzymała za kraj spódniczki)
Sałatka pachnąca pomidorem z cebulką
okupiona wysypką alergii
dręczącej całe ciało
Zacierek na mleku
dwa dymiące talerze –
dla mnie i dla dziadka
Ile wtedy się zjadało
bez obawy nadmiaru kalorii
Podskoki na jednej nodze
i ucieczki przez okno sypialni
były programem nieznanego
wówczas fitness klubu
Zapach gruszek
dojrzewających na werandzie
i turkot wozu stukającego
kopytami konia
Chwiejąca się na wietrze
stara latarnia uliczna
kołysząca do snu
pierzaste poduchy
wykrochmalone w cztery rogi
I tęcza nad łąkami
dziś zataczająca
kolorowe koło wspomnień
słodkich jak lizak
kupiony pospiesznie na jarmarku
przed odjazdem pociągu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.